„Ktoś mógłby zapytać: jak to? Zabijać
ludzi dla dobra innych ludzi? Tak, dlaczego nie? To zostało nam
objawione. I objawił nam to Bóg, a nie zwykły śmiertelnik.”
z modlitwy piątkowej Yacine Ahmeda Nacera, zastępcy imama meczetu na
Corso Lucci w Neapolu i członka Islamskiej Grupy Zbrojnej (5
października 2001 r.)
„O Allah, daj zwycięstwo wojownikom islamskim w Palestynie, w Czeczenii i
wszędzie na świecie! O Allah, zniszcz domy wrogów islamu! O Allah
dopomóż nam unicestwić wrogów islamu! O Allah dopomóż zwyciężyć Narodowi
islamskiemu!”
z modlitwy piątkowej szejka Abdel-Samie Mohmouda Ibrahima Moussa, imama Wielkiego Meczetu w Rzymie (6 czerwiec 2003 r.)
Rzym. Trzeci raz w życiu wchodzę do meczetu. Moim przewodnikiem jest
Hassan Raadl - libański nauczyciel arabskiego, który mieszka we Włoszech
od 20 lat. Największą świątynię muzułmańską w Europie niewierni mogą
odwiedzać w środy i soboty. Próbowałam wejść sama w piątek, ale strażnik
mnie nie wpuścił. - San Pietro zawsze otwiera wrota dla chrześcijan,
świeckich i innowierców, a państwo włoskie pozwala, by muzułmanki
fotografowały się w hijabie... - próbowałam tłumaczyć zasady tolerancji i
równości, tak jak ja je rozumię.
Przed ruchomą bramą jest pusto. Stary strażnik pilnuje, bym dobrze
zakryła głowę chustką i wreszcie mogę przekroczyć próg domu Allacha.
Olbrzymia, nowoczesna budowla zaprojektowana przez dwóch wielkich
mistrzów architektury - Włocha Paolo Portoghesiego i Irakijczyka Sami
Mousawiego - wygląda jak tajemnicza futurystyczna twierdza.
Hassan Raadl opowiada historię świątyni: - Centrum Kultury Islamskiej
zostało powołane w 1966 roku, jako społeczne stowarzyszenie dobroczynne.
Jego celem było stworzyć miejsce kultu dla młodej, ale prężnej
wspólnoty muzułmańskiej, która rodziła się we Włoszech. Ambasadorowie
wszystkich państw arabskich z woli króla Arabii Saudyjskiej - Faisala,
prowadzili zabiegi dyplomatyczne w Watykanie i wśród włoskich polityków.
W 1975 roku, Centrum zostało uznane przez rząd włoski i otrzymało
status moralny. Urząd Miasta Rzymu podarował teren. Środki na budowę
zgromadziły wszystkie państwa arabskie, ale Arabia Saudyjska i Maroko
pokryły większość wydatków. 25 czerwca 1995 roku, w obecności księcia
Salmana ibn Abdulaziza Al Sauda - reprezentującego kustosza Dwóch
Świętych Meczetów - Mekki i Medyny, w samym sercu chrześcijaństwa
zainaugurowano pierwszą, po dwunastu wiekach świątynię muzułmańską.
Patrzę na wspaniałą kopułę zwieńczoną półksiężycem, symbolizującym
wszystkie modlitwy wiernych. Jest ona niższa o 18 metrów od kopuły
Bazyliki Świętego Piotra i wyższa o 8 metrów od kopuły rzymskiej
Synagogi. Z szacunku dla dwóch starszych sióstr monoteistycznych, nie
odbywają się modlitwy przez megafon i muezin nie wzywa z minaretu. Na
dziedzińcu stoi wspaniała palma - Najskromniejsze drzewo ze wszystkich
drzew, które skłania do medytacji. – tłumaczy mój przewodnik.
Wnętrze meczetu uderza prostotą. Zdzieram głowę do góry – kopuła,
roztacza się nade mną niczym niebo. Sklepienie podtrzymują 64 kolumny w
stylu arabsko-gotyckim, złożone z pięciu pilastrów rozwierających się u
szczytu niczym palce dłoni. – Są symbolem pięciu podstawowych obowiązków
muzułmanina: szahada – wyznanie wiary, salat – modlitwa, saum – post
podczas ramadanu, zakat – podatek dobroczynny, hadż –święta pielgrzymka
– mówi. - Świątynia może pomieścić 2400 wiernych, klęczących na
podłodze i zwróconych twarzą w kierunku Mekki. Miejsce kobiet jest na
balkonie, mogą uczestniczyć w modlitwie ale nie razem z mężczyznami.
Przed wiernymi znajduje się nisza, z której imam wygłasza swoją piątkową
modlitwę. Islam nie uznaje mediatorów między Bogiem a wiernymi - nie ma
papieża, kardynałów, biskupów, księży. Imam to ten, który stoi na
przedzie, często wolontariusz wybrany przez wspólnotę, interpretujący
Koran lepiej od innych.
Takim imamem był właśnie szejk Abdel-Samie Mohmoud Ibrahim Moussa, który
w swoich „kazaniach” w Wielkim Meczecie nawoływał rzymskich muzułmanów
do dżihadu, gloryfikował kamikadze i zabraniał żenić się z Żydówkami. W
czerwcu 2003 roku został odwołany z Włoch do Egiptu, na wniosek
włoskiego ministra spraw wewnętrznych – Giuseppe Pisanu, który zagroził,
że zamknie meczety w jakich nawołuje się do świętej wojny.
- Większość muzułmanów żyjących we Włoszech zeświecczyła się i uczęszcza
do meczetów, tak jak tutejsi katolicy do kościołów – to znaczy od
święta. Chcemy zintegrować się i żyć w pokoju. Jednak od 11 września
islam znalazł się na ławie oskarżonych i to spowodowało, że niektórzy
muzułmanie stali się radykalni.
W piątki, w dzień modlitwy, największa islamska świątynia Europy zmienia
swoje oblicze. Przypomina mi meczety jakie odwiedziłam w Iraku i
Egipcie. Przed bramą kwitnie bazar - kramy z artykułami religijnymi,
dywaniki do modlitwy, fajki wodne, Święty Koran, arabskie słodkości,
żebrzące staruszki oraz wszechobecny zapach girosa i egzotycznych
olejków. Ze wszystkich stron ciągną muzułmanie różnych narodowości i
koloru skóry, wielu w długich tunikach i z brodami. Kobiety mają chustki
na głowie, niektóre spowija czarny welon. W piątki, niewidoczna na co
dzień armia synów Allacha materializuje się w masę. Przed bramą stoi
policja przeprowadzająca kontrole.
DŻIHAD – MAŁA I WIELKA WOJNA
Dziś wspólnota islamska we Włoszech liczy już blisko 1 milion osób, w
tym 10 tysięcy Włochów, którzy zmienili wiarę. Istnieje 375 miejsc, w
których celebruje się piątkową modlitwę zbiorową. Islam stał się drugą
religią po katolicyzmie i przez jakiś czas myślało się nawet poważnie o
powołaniu Rady Islamskiej, na wzór francuski.
Emblematem włoskich muzułmanów są bez wątpienia dwie barwne postacie:
Hamza Roberto Piccardo – wiceprezes UCOII - Unii wspólnot i organizacji
islamskich we Włoszech oraz Adel Smith – założyciel pierwszej partii
islamskiej Wspólnota Muzułmanów Włoch.
Piccardo poznałam na konferencji zwołanej po zamachu na WTC. -
Potępiamy, ale nie jesteśmy przekonani, że zrobił to Osama bin Laden –
nie ma dowodów... – mówił wtedy - Dżihad to wysiłek, jaki musi włożyć
każdy muzułmanin, z miłości do Boga, w to, aby świat stawał się lepszy.
Może to być wysiłek duchowy, psychiczny i fizyczny. Wówczas z
wewnętrznego staje się on zewnętrzny i przemienia w rewolucję, w walkę
wyzwoleńczą przeciwko inwazorom – tak jak w Palestynie i wszędzie tam,
gdzie panuje niesprawiedliwość.
Hamza ma za sobą ideologiczną przeszłość rewolucyjną, w szeregach
Autonomii Robotniczej. Z objęć komunizmu walczącego, wpadł w walczące
objęcia islamu. Teraz kieruje wydawnictwem Dom Mądrości w Imperia i
przedstawia się jako islamista „wyważony”. Przy okazji kolejnej rozmowy
powiedział mi – Motywacja całego mojego życia to poszukiwanie
sprawiedliwości oraz pomoc słabszym i uciskanym. Z tych powodów w
młodości byłem komunistą i te zbliżyły mnie do islamu. Tak chciał
Allach.
Za Adelem Smithem - założycielem pierwszej we Włoszech partii
islamskiej liczącej 5 tysięcy członków - drepcze zawsze albo jego żona w
chustce na głowie, albo jego osobisty sekretarz Abdul Haqq Massimo
Zucchi. Broda nie za długa, cwane oczka wyglądające zza okularów i cięty
język. Chciał nawrócić na islam papieża i cenzurować sonety Dantego.
Napisał książki „Przeciwko Orianie Fallaci” i „500 błędów w Biblii”.
Zasłynął z wystąpienia w znanym programie telewizyjnym: „Bez niczyjej
obrazy... jak wytłumaczyć dziecku, co reprezentuje krzyż? Trup nagiego
mężczyzny, powieszony na dwóch kawałkach drzewa, które Rzymianie używali
do karania najgorszych zbrodniarzy. Trup w miniaturze...”. Przyrównał
także eucharystię do ludożerstwa.
Również w telewizji, podczas innych programów, pobił się z
interlokutorem i został pobity przez grupkę nazistów, która wtargnęła do
studia – pomimo, że ekstremista islamski podważa istnienie Holocaustu i
źle życzy Izraelowi. – Są historycy, którzy przedstawili dowody, że
Holocaustu nie było, bo liczba ofiar jest zawyżona. Czytałem wiarygodne
opracowania, udowadniające, że właśnie w tym celu komory gazowe zostały
zbudowane już po wojnie. Żydzi włoscy mają takie same prawa jak my
muzułmanie, ale to, co robi Izrael to rozbój z bronią w ręku. Zrabowali
ziemię Arabom. Zdaniem mojej partii akcje kamikadze są niezgodne ze
słowem Allacha, bo on zabronił popełniać samobójstwo i zabijać
niewinnych – więc je oficjalnie potępiamy. Oni są jednak bojownikami
walczącymi z okupantem, tak jak partyzantka w Iraku. Walka wyzwoleńcza
jest wskazana przez Koran. – powiedział mi podczas rozmowy.
Lider Wspólnoty Muzułmanów Włoch mieszka w Ofena. Z jego okien widać
kościół i cmentarz. Nieduże miasteczko w Abruzzo zostało rozsławione
przez włoskie i międzynarodowe media, właśnie z jego powodu. Trybunał w
L'Aquila nakazał szkole podstawowej, do której uczęszczają dzieci Adela
Smitha, usunięcie krzyża z klasy, rozpatrując pozytywnie sprawę
wniesioną przez muzułmanina domagającego się demokracji religijnej. Rząd
włoski załatwił jednak sprawę krótko i krzyż pozostał na swoim miejscu.
Smith - Egipcjanin z ojca i Włoch z matki, przez jakiś czas żył na
Bałkanach, gdzie drukował, i sprzedawał Koran po albańsku. Dwa lata temu
postanowił nawracać na Półwyspie Apenińskim. Jak twierdzą złośliwi -
jego partia liczy aż 5 tys. członków, bo na odwrocie legitymacji
podsuwał muzułmanom petycję o zamalowanie słynnego fresku w katedrze
bolońskiej, przedstawiającego proroka Mahometa w piekle i inspirowanego
„Boską komedią”. W rzeczywistości członków pierwszej partii islamskiej
jest dwóch – lider i sekretarz.
Obaj islamscy prorocy – Piccardo i Smith są śmiertelnymi wrogami.
Piccardo uważa, że Arabia Saudyjska powinna pozwolić by na jej terenie,
poza Mekką i Medyną, budowano kościoły katolickie. Antysemita z Ofeny
nazwał go apostatą. W rzeczywistości poszło o to, że były komunista z
Imperia nie chciał dystrybuować książek przeciwko religii katolickiej
poprzez swoje wydawnictwo. Reprezentują dwie twarze islamu
umiarkowanego, który nie nawołuje do wielkiego dżihadu, ale prowadzi
między sobą i ze wszystkimi do okoła, nieustanne małe wojny. Za tą
fasadą kryje się włoski islam radykalny, o wiele bardziej groźny.
DOM PAKTU I DOM WOJNY
W dzień powszedni na ulicach Rzymu muzułmanie nie rzucają się w oczy.
Czasami w autobusie można spotkać kobiety w chustce na głowie i
charakterystycznych rysach twarzy lub odmiennym kolorze skóry. Na
peryferiach Wiecznego Miasta obecność emigrantów islamskich jest
bardziej widoczna, żyją jak inni extracomunitari, napędzający ekonomię
włoską. Pracują od rana do nocy i mają nadzieję na lepsze życie niż we
własnej ojczyźnie. Muzułmanie najczęściej zajmują się handlem. Niektórzy
mają własne kramy lub sklepiki, większość jednak pracuje jako pomocnicy
u Włochów, trudniących się sprzedażłą obwoźną.
Tylko w niedzielę można dostrzec jak bardzo Italia się zislamizowała. Na
wielkim bazarze zwanym Porta Portese, gdzie wszyscy mogą zaopatrzeć się
we wszystko, słychać język arabski. Rynek przemienił się w wielki suk.
Rozbrzmiewa muzyka arabska, rozchodzi się zapach girosa, handluje się
dywanami, fajkami wodnymi i innym egzotycznym rzemiosłem. Wśród
straganów kręcą się setki młodych mężczyzn z Algierii, Maroka, Egiptu,
Palestyny, Iraku. Rozmawiają, żartują, poklepują się po plecach. Tysiące
przybyło jako nielegalni emigranci, na zdezelowanych kutrach rybackich
poprzez morze dzielące Europę i Afrykę. I wciąż przybywają następni...
Na Porta Portese jest nawet miejsce zwane przez Włochów „Casablanką”,
gdzie młodzi Arabowie, ubrani modnie po europejsku, sprzedają kradzione
telefony komórkowe, kamery, cyfrówki i inne przedmioty pochądzące z
działalności przestępczej. W Rzymie jest kilka miejsc, w których późnym
wieczorem, młodzi Arabowie handlują haszyszem i marihuaną.
Jak mi wytłumaczył pewien znawca islamu - przez „dar al ahd” – dom
paktu, rozumie się państwo nie islamskie, gdzie rezydujący muzułmanie
mają obowiązek respektować prawo, płacić podatki i żyć w pokoju. Przez
„dar al harb” rozumie się państwo nie islamskie lub islamskie, uznane za
wroga islamu – państwo to staje się „terytorium wojny”, na którym
wszystko jest dozwolone. Jeżeli jakiś muzułmanin chce złamać przymierze i
zaatakować dom paktu, musi opuścić jego terytorium, i zrobić to z
zewnątrz. Nie wolno korzystać z owoców ziemi i atakować tę samą ziemię,
która dała owoce – to antyislamskie. Jeżeli natomiast, poprzez fatwę
(dekret religijny), jakiś kraj zostanie uznany za „dom wojny” –
muzułmanie mieszkający na jego terytorium mogą szkodzić mu na wszystkie
możliwe sposoby.
POWRÓT SARACENÓW
Magdi Allam przyjmuje mnie w swoim nowym biurze, w redakcji „Corriere
della Sera”, gdzie urzęduje jako wicedyrektor. Żeby dostać się do
popularnego i zaangażowanego dziennikarza włoskiego pochodzenia
egipskiego, śledzę procedurę bezpieczeństwa. Allam jest najlepszym
przewodnikiem po islamie radykalnym – bez niego Włosi nie rozumieliby
nic z tego co i tak trudno zrozumieć. Tematem naszej rozmowy są jego
artykuły dotyczące nielegalnego finansowania terroryzmu islamskiego z
pieniędzy włoskich meczetów oraz książka: „Dżihad we Włoszech – podróż w
islam radykalny”, jaką napisał pracując jeszcze dla „La Repubblica”.
Częstuje mnie herbatą zgodnie z obyczajem bliskowschodnim i przechodzi
do kwestii, która interesuje mnie najbardziej: - W latach 70-80, kiedy
mieliśmy do czynienia z terroryzmem palestyńskim, ówczesny rząd włoski
zawarł sekretne przymierze z organizacjami terrorystycznymi, związanymi
z Arafatem. Przewidywało ono nieagresję, w zamian za przymykanie oczu
na działalność logistyczną na własnym terytorium – tzn. mogli
przyjeżdżać do Włoch, otrzymywać dokumenty, przebywać tu przez jakiś
czas, bez problemów. Były tylko dwa wypadki, podczas których pakt został
złamany – zamach na rzymską Synagogę, w 1983 roku oraz na Lotnisku w
Fiumicino, w 1985 roku. Autorem obu zamachów był Abu Nidal. Teraz,
według niektórych odłamów dżihadystycznych, Włochy złamały „pakt
bezpieczeństwa”, poprzez udział w kampaniach w Bośni, Kosowie i
Afganistanie oraz przez wsparcie Ameryki w Iraku, i są uważane przez
przedstawicieli islamu radykalnego za „terytorium wojny”, na którym
można prowadzić wszelką działalność nielegalną i kryminalną.
Jak długo słoneczna Italia była „dar al ahd”? Jak wyznał AbdulQuadir –
wydalony z Włoch imam zamkniętego już meczetu w Carmagnoli, uważany za
włoskiego ambasadora szejka Osamy bin Ladena - do 11 września 2001
roku, Włochy były lotniskowcem, z którego bez przeszkód startowali
mudżahedini, by spełniać obowiązek dżihadu, wszędzie tam gdzie było to
możliwe lub konieczne. AbdulQuadir był uczniem egipskiego imama z
mediolańskiego meczetu przy Alei Jenner, zabitego w Chorwacji w 1995
roku. Swój osobisty dżihad rozpoczął jeszcze w Libii, potem walczył w
Bośni. Razem z nim brało udział w świętej wojnie bałkańskiej
przynajmniej 300 mudżahedinów przybyłych z terytorium Włoch. Meczet
mediolański organizował rekrutację. Później część bojowników pojechała
do Afganistanu i Czeczenii. Wszystkie instrukcje znajdowały się na
stronach internetowych. „Wystarczyło pójść do konsulatu pakistańskiego w
Rzymie, Ankarze lub Istambule i dać łapówkę. Potem należało tylko
wsiąść w samolot do Islamabadu.” – imam z Carmagnoli opowiedział
Allamowi podczas wywiadu.
TERYTORIUM LOGISTYCZNE
Zdaniem AbdulQuadira, do obozów militarnych w Afganistanie pojechało co
najmniej 2000 muzułmanów rezydujących we Włoszech, używając fałszywych
dokumentów. Szkolenie trwało od 6 do 12 miesięcy i było wszechstronne.
„Uczono ich jak zniszczyć miasto wielkości Londynu, w 24 godziny, w trzy
lub cztery osoby. Ludzie, którzy mogą być niebezpieczni.
Profesjonaliści”. Mudżahedini ci wrócili do Włoch. Śpią. Większość z
nich jest wyznawcami Abu Hanifa (urodzony w Kufa w 696 roku), nauczał,
że trzeba udawać, że jest się z wrogiem i w sercu być przeciwko. „Oni
mogą pić alkohol i chodzić na prostytutki. Są na wojnie więc jest im to
dozwolone. Kto ma obrany cel nie pokazuje się w meczecie, nie nosi
brody, nie bierze żon. Może żyć z prostytutką, oczekując na wypełnienie
swojej świętej misji” – ostrzegł ambasador bin Ladena.
- Mohammed Atta, nienaganny, młody egipski nauczyciel architektury na
Uniwersytecie w Hamburgu i uznany za dowódcę komanda, które dokonało
zamachu na WTC i Pentagon jest kontrowersyjnym symbolem zła, jakie
zagnieździło się na Zachodzie. Do Ameryki dotarł przejeżdżając przez
Hiszpanię i Włochy, korzystając z sieci powiązań jaką Baza uprzęgła w
Europie. – kontynuuje Magdi Allam, popijając herbatę. Egipski rodak
często powraca w jego refleksjach – We włoskich meczetach została
odkryta organizacja przerzucająca pieniądze i mudżahedinów do Kurdystanu
irackiego, by walczyli z ugrupowaniem Ansar Al Islam (Partyzanci Boga),
przeciwko najeźcy amerykańskiemu i jego sprzymierzeńcom. Wiemy więc, że
komórki działające we Włoszech dały wsparcie aktywne Al-Kaidzie również
w Iraku, tak jak uczyniły to poprzednio w Afganistanie i Bośni. Włochy
to terytorium logistyczne - tu wspiera się terroryzm poprzez
organizowanie fałszywych dokumentów, poprzez pieniądze pochodzące z
przemytu narkotyków, broni i emigrantów nielegalnych. Istnieją związki
terroryzmu islamskiego z camorrą neapolitańską. W Neapolu ma wpływ
Islamska Grupa Zbrojna. Niestety islam radykalny propaguje się w
meczetach. Drugie źródło finansowe terroryzmu to „zakat”, islamskie
sklepy rzeźnicze mające certyfikat czystości oraz agencje regulujące
pobyt emigrantów nielegalnych. Istnieją prawdziwe mafie religijne, na
których czele stanęli imamowie walczący o wpływy polityczne. Do takich
bossów islamskich należy imam z Turynu – Bouriqui Bouchta, mający trzy
meczety i dwa rzeźniki oraz Noureddin Chemaoui – samozwańczy prezes
Wspólnoty islamskiej Rzymu i Lacjum, posiadający już dwa meczety, jeden
sklep mięsny i jedną agencję dla emigrantów. W meczetach włoskich
nawołuje się do świętej wojny, do poświęcania życia jako kamikadze i
podżega do antysemityzmu... Teraz wiemy również, że na Rzym została
wydana „fatwa”. Celem strategicznym Bin Ladena jest nie tylko odzyskanie
kalifatu Bagdadzkiego, odbicie Arabii Saudyjskiej i wyrzucenie
wszystkich niewiernych z Bliskiego Wschodu. Ma większe ambicje – chce
odzyskać ziemie, które kiedyś były pod władzą islamu. Ataki w Istambule i
w Madrycie – to etapy tej strategii.
W lutym 2002 roku, szejk Yussef Kardawi, z którym często przeprowadza
wywiady Al Jazeera, powiedział: „Pierwszy zostanie odbity
Konstantynopol, później Roma. Wrócimy do Europy, po tym jak dwa razy
zostaliśmy z niej wyrzuceni. Odbijemy ją i modlitwą, i szpadą”...
TRAGEDIA WISI W POWIETRZU
Po konferencji prasowej rozmawiam z Stefano Dambruoso - prokuratorem do
spraw terroryzmu w Mediolanie – Jeszcze do niedawna, śledząc jednego
podejrzanego udawało nam się wytropić całą siatkę w Europie. Teraz
pozostali śpiący rycerze, jakich znaleźć będzie trudno. Aktualnie to czy
dojdzie do zamachu zależy od determinacji pojedynczych osób. Pomyśleć,
że najgroźniejszą akcję zaplanował nawrócony sycylijczyk, który chciał
podłożyć butlę gazową w mediolańskim metrze. Dambruoso doprowadził w
2002 roku do skazania pierwszej europejskiej komórki Al-Kaidy,
działającej na Północy Włoch. Z wielkim zacięciem węszy radykalizm
islamski, bo fałszywe i prawdziwe alarmy terrorystyczne powtarzają się w
tym kraju od 11 września. Ostatni 19 października 2003 roku -
aresztowano wędrownego imama Mohameda Rafika, który głosił dżihad w
meczetach, jest podejrzany o przygotowanie zamachu w Casablance i miał
kontakty z terrorystami odpowiedzialnymi za zamach w Madrycie. Wraz z
nim aresztowano dwóch innych Marokańczyków. Być może przygotowywali we
Włoszech atak podobny do tego, jaki Al Kaida dokonała 11 marca.
Postawiono im zarzut „terroryzmu międzynarodowego”, który wszedł do
kodeksu w grudniu 2001 roku – dzięki nowemu paragrafowi, Włosi mogą
aresztować podejrzanych terrorystów na bazie oskarżeń wysuniętych przez
inne państwo.
Od tamtego czasu aresztowań było sporo. Wiosną ubiegłego roku odkryto w
Mediolanie kolejną komórkę związaną z bin Ladenem, zajmującą się
rekrutacją mudżahedinów do „obozów chemicznych” Partyzantów Boga,
stworzonych przez szejka Abu Mussab Al Zarkqawiego w irackim
Kurdystanie. W kajdankach skończyło już kilku włoskich imamów
nawołujących do świętej wojny. Włosi skazali ponad 80 osób za różne
przekroczenia: fałszowanie dokumentów, finansowanie terroryzmu,
rekrutacja, przemyt emigrantów, palnowanie zamachów. Od sześciu miesięcy
siedzi w więzieniu Mohammed Daki, który przyznał się do znajomości z
pięcioma członkami komórki Al Kaidy z Hamburga – w tym z Attą oraz
strategiem ataku na Amerykę.
Dambruoso ostrzega, że na terenie Włoch znajduje się przynajmniej 80
mudżahedinów chcących poświęcić się jako kamikadze dla Allacha. Tak
wynika z podsłuchów telefonicznych, bo są oni nieustannie śledzeni i
kontrolowani. We włoskim kodeksie karnym nie ma jednka paragrafu
„mudżahedin” – więc nie można ich wsadzić za kratki. Ostrzega również
szejk Omar Bakri, który żyje w Londynie i przedstawia się jako tamtejszy
ambasador bin Ladena – Po zamachu „Pociągi śmierci”, zostanie
przeprowadzony również zamach na Włochy – „Dym szwadronów śmierci”.
Minister spraw wewnętrznych – Pisanu, twierdzi jednak, że nie ma powodów
do paniki, bo wywiad czuwa...
Czy to wystarczy, by uchronić kolebkę chrześcijaństwa i cywilizacji
Zachodniej przed śmiertelnym niebezpieczeństwem, które wisi w powietrzu?
Ze szczytu kopuły Bazyliki Świętego Piotra, na którą bez większych
przeszkód mogą się wspiąć wszyscy turyści, rozpościera się widok na Rzym
zapierający dech w piersi. W pogodne dni, jednym spojrzeniem można
ogarnąć całe Wieczne Miasto i wśród dziesiątek rzymskich kopuł rozpoznać
tę kwadratową, więczącą Synagogę, i strzelistą kopułę Wielkiego
Meczetu. Wydaje się, że dwie świątynie są blisko, niemal w cieniu San
Pietro. W rzeczywistości jednak trzy wielkie monoteistyczne religie
dzieli historia – odległość nie do przebycia.
© AGNIESZKA ZAKRZEWICZ
Nessun commento:
Posta un commento
Nota. Solo i membri di questo blog possono postare un commento.