martedì 4 febbraio 2014

JESTEM MUZUŁMANINEM - rozmowa z Mario Scialoja

Mario Scialoja. Foto. A. Zakrzewicz
Mario Scialoja ma za sobą długą karierę dyplomatyczną jako ambasador Włoch w Arabii Saudyjskiej i przy ONZ. W 1988 roku przeszedł na islam. Jest aktualnie Sekretarzem Światowej Ligi Muzułmanów we Włoszech. Stał się promotorem „Manifestu Muzułmanów włoskich dla życia i przeciwko terroryzmowi”, uznanego za ważny dokument wydany przez przedstawicieli islamu umiarkowanego we Włoszech

- Jest pan Włochem, katolikiem, który przeszedł na islam. Aktualnie we Włoszech jest blisko 10 tys. rodowitych Włochów, którzy tak jak pan, przeszli na islam. Jak szacują różne źródła – w tym kraju żyje od 600 tys. do 1 miliona emigrantów wyznania muzułmańskiego. Na przestrzeni kilku ostatnich lat islam stał się drugą (po katolickiej), religią Włoch. Kiedy i dlaczego przeszedł pan na islam? Co przekonało pana do tej religii?

- Bezpośredni związek człowieka z Bogiem. W islamie nie było tych wszystkich męczenników, świętych, apostołów i przede wszystkim hierarchii eklezjastycznej – to mnie przekonało. Do Boga zwracam się bezpośrednio, bez pośredników... nie muszę spowiadać się księdzu. Kiedy przekroczyłem Rubikon? Ostateczną decyzję o przyjęciu islamu podjąłem w 1988 roku, w Nowym Jorku. Byłem wtedy ambasadorem Włoch przy ONZ i miałem za sobą już lata spędzone jako ambasador w Arabii Saudyjskiej. Mój dobry przyjaciel, ambasador Iranu, zarzucał mnie wtedy literaturą szyicką – szyitą jednak nie zostałem. Myślę, że duży wpływ na to, że zmieniłem religię, miał fakt iż uczęszczałem do szkoły prowadzonej przez księży katolickich. Muszę przyznać szczerze, że w katolicyzmie denerwuje mnie najbardziej politeistyczny charakter wiary jaki ta religia przybrała w ostatnim czasie. Armia świętych, którzy zasiadają w raju i do jakich z osobna można zwracać się z prywatną prośbą... Nie ukrywam mojej dezaprobaty dla politeizmu katolickiego kiedy rozmawiam z moimi katolickimi przyjaciółmi, jak kardynał Martino, którego znam od 25 lat. Powtarzam to również mojej żonie, która jest nadal katoliczką.

- Odnosi się wrażenie, że islam europejski, a zwłaszcza ten włoski przechodzi proces klerykalizacji. Choć w religii islamskiej nie ma pośredników pomiędzy bogiem i wiernymi, we Włoszech powstało wiele meczetów, na których czele stanęli mułłowie jakich Włosi traktują jako interlokutorów religijnych wspólnoty muzułmańskiej, tak jakby byli księżmi. Czy zgadza się pan z tą obserwacją?

- Nie sądzę, aby we Włoszech byli mułłowie, którzy stali się wybitnymi osobistościami religijnymi i mam nadzieje, że Włosi nie wpadną w pułapkę klerykalizacji islamu. We Francji istnieje już Rada Muzułmanów stworzona przez osoby o światopoglądzie laickim, a nie osoby pełniące funkcje religijne. Również we Włoszech minister Pisanu wraca do projektu stworzenia wzorem francuskim Rady Muzułmanów, jaka będzie działać przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, współpracować z państwem i jego instytucjami. Wydaje mi się, że minister Pisanu zrozumiał bardzo dobrze, iż musi szukać interlokutorów wśród muzułmanów laików. Do udziału w tworzeniu Rady są zaproszone wszystkie osoby dobrej woli, znające dobrze język i kulturę włoską.

- Wraz z Magdi Allamem (znanym dziennikarzem pochodzenia egipskiego – przyp.red.) oraz innymi 25 przedstawicielami wspólnoty muzułmańskiej we Włoszech podpisał pan „Manifest Muzułmanów włoskich dla życia i przeciwko terroryzmowi”. Jak doszło do decyzji o wydaniu tak ważnego dokumentu potępiającego terroryzm i opublikowaniu go na łamach Corriere della Sera? Dlaczego nastąpiło to tak późno?

- „Manifest dla życia i przeciwko terroryzmowi” miał zostać wydany 11 września, w trzecią rocznicę zamachu terrorystycznego na World Trade Center. Przyśpieszyliśmy jego wydanie na 8 września, dzień po porwaniu w Bagdadzie dwóch włoskich zakładniczek z organizacji charytatywnej Most i ich współpracowników irackich. Był to nasz protest przeciwko temu porwaniu. Manifest ukazał się na łamach Corriere della Sera, gdyż wiedzieliśmy, iż ten dziennik popiera naszą inicjatywę od samego początku i jest na nią otwarty dzięki pośrednictwu Magdi Allama. Manifest spotkał się z pozytywnym przyjęciem ze strony Prezydenta Włoch – Ciampiego i premiera Berlusconiego.
Został on nazwany manifestem muzułmanów umiarkowanych. Mnie osobiście termin „muzułmanin umiarkowany” nie podoba się. Islam jest jeden i jest to religia pokoju. Ja nazywam ten manifest „prawdziwym przesłaniem islamu”, który przeciwstawia się wszelkim wypaczeniom islamu poprzez wpływy polityczne i radykalizację wiary. Pod naszym manifestem, potępiającym wszelkie formy terroryzmu i integralizmu mogą się podpisać wszystkie włoskie organizacje islamskie, które przyjmą jego założenia w całości. Na pytanie: dlaczego tak późno? – odpowiem: lepiej późno niż wcale. Sytuacja wreszcie do tego dojrzała. Włoski rząd chce prowadzić dialog z muzułmanami, którzy żyją na terenie Włoch i chcą zintegrować się w ramach struktur tego państwa oraz stworzyć umiarkowany islam europejski. My postawiliśmy w Manifeście tylko jeden postulat polityczny – chcemy by włoski rząd przyśpieszył proces naturalizacji emigrantów, gdyż włoskie prawo emigracyjne jest bardziej restrykcyjne niż francuskie czy niemieckie.

- Katolicy i laicy żyjący w Europie są jednak zaniepokojeni ekspansją islamu. Katolicy boją się islamizacji Europy. Niewierzący obawiają się, że religia islamska będzie kondycjonować państwo laickie, tak jak robi to religia katolicka – albo jeszcze bardziej. Zwłaszcza ateistom jest trudno uwierzyć w islam laicki. Czy może istnieć religia świecka?

- Islam jest religią wolną. Nie ma Watykanu, co dezorientuje katolików i laików przyzwyczajonych do struktur kościelnych oraz hierarchii klerykalnej. W islamie nie ma kleru, są tylko kierunki oraz szkoły myśli religijnej i filozoficznej. Islam nie był też nigdy religią ekspansywną, bo nie ma prozelityzmu czynnego. Nawracanie i szerzenie wiary jest koncepcją i metodą religii katolickiej. Allach nie przykazał muzułmanom, aby nawracali niewiernych... Większym zagrożeniem dla katolików są świadkowie Jehowy, którzy nawracają pukając do drzwi.

- Świadków Jehowy jest jednak stosunkowo mało a emigrantów muzułmańskich coraz więcej. Czy rosnące obawy katolików i laików o islamizację Europy są słuszne, czy to zwyczajna ksenofobia?

- Nie mogę zaprzeczyć, że gdybym znajdował się po drugiej stronie – na miejscu przedstawicieli hierarchii watykańskiej, byłbym zaniepokojony islamizacją Europy. Ten nowy fenomen nie ma jednak nic wspólnego z religią. Muzułmanie nie podbijają Europy, aby zaprowadzić tu islam. Ich masowy napływ ma przyczyny ekonomiczne i egzystencjalne. Uciekają z krajów biednych, często przed nędzą, głodem i wojną, szukając nadziei na lepsze życie w bogatej Europie. Wpływ na emigrację ma nie Koran, lecz anteny satelitarne znajdujące się dziś nawet w najbardziej zapomnianych przez Allacha zakątkach świata. Kiedy mieszkańcy Afryki widzą w telewizji jak się żyje we Włoszech, chcą przyjechać tutaj i żyć jak Włosi. Ja rozumiem obawy moich przyjaciół katolików, którzy już dziś zdają sobie sprawę z tego, że niektóre miasta Włoch za 50 lat mogą mieć większość mieszkańców wyznania islamskiego – to nie jest jednak inwazja religijna lecz naturalny proces historyczny, jakiemu trudno będzie zapobiec. Jest to emigracja spontaniczna jakiej nie sposób kontrolować. Islam, który ogniem i mieczem chciało zaprowadzić w Europie imperium otomańskie, został odparty pod Wiedniem. Można było walczyć z nim, bo była to inwazja zbrojna. Do bezbronnych emigrantów wierzących w Allacha nie można przecież strzelać...
Kościół katolicki obawiający się o stratę prymatu religijnego w Europie powinien dbać przede wszystkim o to, aby mieć więcej wiernych. Przecież to nie jest wina włoskich muzułmanów, że Włosi przestali chodzić do kościoła... Zresztą tylko 5% Muzułmanów włoskich chodzi do meczetów.


- Ostatnio ukazała się we Włoszech trzecia książka Oriany Fallaci „Oriana Fallaci rozmawia z Orianą Fallaci”. Właśnie w tej książce Fallaci jak Kasandra przepowiada Euroarabię i zmierzch cywilizacji Zachodniej. Co pan myśli o bestsellerach słynnej włoskiej dziennikarki, która ma miliony czytelników we Włoszech, w całej Europie oraz w Ameryce i mówi publicznie to, co oni myślą po cichu?

- Książki Oriany, którą poznałem w Moskwie w 1971 roku, pozostawiam bez komentarza. Drugą książkę, którą wydała „Siłę Rozsądku” skomentowałem podczas programu telewizyjnego Eskalibur, siedząc pomiędzy reprezentantem Ligi Północnej i Aleksandrą Mussolini – wytłumaczyłem, że Fallaci przedstawia jednostronną i bardzo powierzchowną wizję świata i historii. Jej książki zawierają wiele głupstw i fałszywych mitów o wyższości cywilizacji Zachodniej. Oczywiście książki te zostały stworzone po to, aby stać się światowym bestsellerem w aktualnej sytuacji pełnej napięć cywilizacyjnych i konfliktów. Jak zawsze - gratuluję jej sukcesu.
Wydaje się, że Oriana jest tym razem na prawdę chora. Jeszcze dwa lata temu nie wierzyłem w jej choroby, bo ona posługiwała się sprytnie kłamstwem przez całe swoje życie. Znam ją przeszło 30 lat. Poznałem ją, kiedy z Uzbekistanu przyleciała do Moskwy, ciężko chora na wózku inwalidzkim. Pojechałem na lotnisko osobiście, aby przewieź ją do szpitala. Okazało się później, że wcale nie była chora, a tylko chciała zrobić scoop na temat szpitali komunistycznych w ZSRR. Tak Oriana Fallaci zrobiła karierę.

- Na szczęście porwanie dwóch pacyfistek włoskich zakończyło się ich uwolnieniem. Czy w przypadku śmierci Simony Pari i Simony Torretty obawiał się pan represji na Muzułmanach we Włoszech?

- W Rzymie nie. Na północy Włoch, gdzie duży wpływ ma Liga Północna myślę, że mogłoby dojść do epizodów odwetu na Muzułmanach. Na szczęście dwie kobiety z organizacji charytatywnej zostały uwolnione.

© AGNIESZKA ZAKRZEWICZ, 2004

Nessun commento:

Posta un commento

Nota. Solo i membri di questo blog possono postare un commento.